niedziela, 22 września 2013

Stop zwolnieniom z WF-u, start myśleniu

Ministerstwo Sportu i Turystyki obudziło się po wakacjach, reklamując swoją nową akcję Stop zwolnieniom z WF-u, w której zachęca dzieci, młodzież, rodziców i starców do większej aktywności sportowej. Idea jest fajna, szczególnie że pokolenie komputera, czpisów, coli i mamo, zawieź mnie ruchu ma nad wyraz mało.

Riczard nie opuścił ani jednej godziny WF-u. Chcesz się bujać z najfajniejszymi laskami na dzielni? Biegiem na boisko!

U mnie lekcje WF-u przez 8 lat podstawówki i 4 lata (niezłego) liceum wyglądały następująco: za małolata ogólnorozwojówka na korytarzu, później szekspirowskie pytanie gała czy siata? (ewentualnie basen, na który jechało się godzinę, pływało 45 minut i wracało godzinę) aby na koniec dodać do tego jeszcze siłownię, gdzie więcej i tak rozmawialiśmy niż rzeczywiście ćwiczyliśmy. Korzystając z rodzinnego researchu dowiedziałem się, że wiele się w tej materii nie zmieniło. Uważam, że jak na metropolię, jaką jest Radom, jest nieźle. Co jednak z mniejszymi miejscowościami?

Orlików jest sporo i są niezłą bazą do wykorzystania. Trzeba jednak ludzi skutecznie zachęcić do sportu i stale podniecać w nich ogień współzawodnictwa. Nie spotem, w którym lektor z flow Błaszczaka informuje, że aktywność fizyczna jest dobra, tylko gruntownymi szkoleniami. Na zajęciach (szczególnie w młodszych klasach) nadal obowiązuje ćwiczenie w trampkach. Polecam każdemu założenie takich szmacianych bucików, przebiegnięcie 500 m, kilkukrotne podskoczenie, skłony i skręty. Po takim eksperymencie większość z Was zadzwoni do ex i przeprosi za wszystkie wrzuty na fejsie, bo generalnie, w porównaniu z bolącymi stopami, nie była taka zła. Nie wiem, czy Bolesław (lat 9), kiedykolwiek zechce biegać wiedząc, że po takim wysiłku będzie żałował, że nie jest Pistoriusem.

Dziwi mnie brak współpracy pomiędzy szkołami a ośrodkami sportowymi. Skoro już nie ma SKS-ów to możnaby zamiast nich zorganizować szkółki gier zespołowych (nie tylko piłki nożnej, zupełnie amatorskie) czy wizyty na siłowni/aerobiku. Fajnie, żeby młodzi ludzie mogli zwrócić się do nauczycieli z prośbą o opracowanie planów treningowych, zamiast szukania ich w internecie i pakowania białka, bo siada po bronksie.

Poza pakowaniem kasy w reklamę, warto ocieplić wizerunek WF-u, jako przedmiotu szkolnego, który nie musi wiązać się z tym, że dziecko wychodzi obolałe z zajęć i ma po nich ochotę na batona i napój gazowany. Tu jednak potrzebne jest działanie zarówno szkoły, rodziców jak i lokalnych ośrodków sportowych.

2 komentarze:

  1. Według raportów, najgrubsze dzieci są w Gdańsku, a przecież mają największy basen w Polsce pod nosem, WTF? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. może basen im się przejadł :)

    OdpowiedzUsuń