środa, 21 maja 2014

Google Glass, czyli jak ulepszyć związek

Największą zaletą spotkań z Wojciechem jest ich filozoficzny charakter. Łazimy jak Curiosity wymyślając nowe patenty, które skrzętnie zapisują ludzie z NSA.

Dziś Wojciech podrzucił mi appkę Word Lens, bazującą na rozszerzonej rzeczywistości. Laików odsyłam na zmywak do wideo.


Aplikacja jest darmowa, co ucieszy fanatyków dawania jednej gwiazdki w Google Play. Rodzimych amatorów cebuli zasmuci jednak fakt, że Word Lens nie tłumaczy na polski. Boli, prawda? Trzeba było się uczyć języków w gimnazjum.

Appka współpracuje z Google Glass, które w tym momencie są tak samo przydatne, jak diamentowe dildo. Nadal wydają mi się kosztowną fanaberią. Chociaż... dzisiaj wymyśliłem dla nich zastosowanie, które może uratować niejedną parę!

Żeby uniknąć posądzenia o popularny ostatnio seksizm to facet niech robi kanapki zamienimy role. Kobieta w Google Glass (optymistycznie zakładamy, że wybuliła na nie miliony monet). Typowa użytkowniczka for internetowych, siedząca na kanapie, owinięta kocem, ze słoikiem Nutelli. Marząca o prawdziwej miłości, która przyjdzie (miłość) niespodziewanie, obróci jej skołowane serduszko i zburzy obecny porządek rzeczy. Ale zamiast strzału w windzie #BeatsBySolange przychodzi Waldemar, gość na uwielbiane przez płeć brzydszą zostańmy przyjaciółmi, bo inteligencję może i ma, ale do Krzysztofa Ibisza mu daleko. I tu do akcji wkraczają okulary Google. Dziewczę ściąga aplikację zamieniającą jej poczciwego chłopa w skórkę Ryana Goslinga, Jamesa Van Der Beeka albo Trybsona. Już jest wizualnie zaspokojona. Po pewnym czasie zauważa, że jej ukochany Ryan robi zakupy, wyjmuje kota z piekarnika, a nawet mówi do niej po polsku! Sielanka trwa w najlepsze.

Sam nie wiem, czy to rzeczywistość, czy Spike Jonze.