Podpowiedź: jeśli płakałeś/aś oglądając Matura to bzdura - przygotuj środek na zaparcia, biegunkę i niekontrolowane omdlenia. Pomocna będzie też forteca z poduszek. Filmik ma 7 minut, także przysługują Ci tylko 3 facepalmy - korzystaj z nich rozsądnie (lvl hard).
#BackInTheDays około 1993-94 roku tata kupił wieżę stereo Sony. Na tamte czasy to był bardzo fajny sprzęt. Działa do dzisiaj, obudowa trochę się powycierała i trzeba przeczyścić CD - ale wszystko gra. W erze kamienia łupanego ojciec kupił też laptopa Lenovo. Kosztował tyle, co teraz 3 nowe. Działa nadal, chociaż uruchamia z godzinę. Ostatnio znalazłem też moją Nokię E63, która ma chyba 4 lata. Funkcjonuje bez zarzutu.
#Nowadays nie policzę ile miałem odtwarzaczy mp3 (iPod bije na głowę wszystko, taka prawda), laptopów, telewizorów i innego sprzętu elektronicznego. Okres działania - niecałe 2 lata. Pamiętam telewizor (chyba) Phillipsa z mega-ultra-rewolucyjnym-czymś. Hit sprzedaży. Rewelacyjne recenzje. 4 lata gwarancji. Minęły dokładnie 4 lata i jeden miesiąc i TV padł. Zawieźliśmy go do serwisu, facet rozłożył ręce i powiedział, że sprzęt jest tylko do utylizacji, bo już nie produkują jakiejś części. Super. Laptop Samsunga padł 3 miesiące po gwarancji a nową klawiaturę ściągano z Korei, bo w Polsce nigdzie nie było.
w Radomiu gwarancja obejmuje i takie przypadki
Artysta Maico Akiba, w ramach projektu 100 Years Later, stworzył wizualizacje naszych gadżetów tkniętych zębem czasu. Są stuletnie iPody, iPhone'y, aparaty fotograficzne i inne sprzęty codziennego użytku. Wygląda to dziwnie/ciekawie/interesująco. Serce mi pęka jak widzę moje ukochane zabawki w takim stanie. Od dziś zaczynam o nie dbać... tak, tak będzie.
Przez myśl by mi nie przeszło, żeby pisać o wesolutkim artyście ukrywającym się pod znajomym pseudonimem PikejPSY. Okej (Pikej?), jest królem internetu, okej, nagrał piosenkę o wartości Ona tańczy dla mnie, okej, ma branie wśród niewiast z klas 1-3. Bolesna sprawa.
Są jednak media, które źle życzą współczesnym Chopinom i robią wszystko, żeby utrudnić im dotarcie do swoich najwierniejszych fanów. Południowokoreańska KBS (taka nasza TVP) zbanowała najnowszy hit pana psa i miała ku temu wyraźny powód. W teledysku łobuz kopie w stożek parkingowy(jak to k*rwa nazwać po polsku?), czyli niszczy urządzenie pożytku publicznego. Hańba! Skandal! Przedstawiciele stacji tłumaczą, że to normalne i zdrowe zachowanie, gdyż klip narusza standardy mediów publicznych.
Bardzo dobrze, że są jeszcze gdzieś na świecie media dbające o moralność młodych ludzi. Nic nie można niszczyć, bo wyrosną z Was takie Tylery albo coś.
Jeden z najmądrzejszych ludzi na świecie Wiesław BiniendaStephen Hawking podczas swojego wystąpienia w LA przekonywał, że ludzkość będzie zgubiona jeśli w przeciągu 1000 lat nie wynajdzie sposobu na opuszczenie Ziemi.
We must continue to go into space for humanity. If you understand how the universe operates, you control it in a way (...) we won't survive another 1,000 years without escaping our fragile planet.
W historii świata 1000 lat to jednocześnie dużo i mało. Biorąc pod uwagę ile zajęła nam wycieczka na Księżyc (o ile nie była to największa mistyfikacja czasów zimnej wojny) można czuć przerażenie. Z drugiej strony skok technologiczny w ciągu ostatnich 20 lat jest niebywały. Jednak żaden polityk w tej chwili nie będzie przygotowywał planów ekspansji kosmosu w perspektywie 1000 lat. NASA obcina dotacje na badania (kryzys), Pikej sprzedaje mieszkanie (street credit).
Całe szczęście że nie pracuję w służbach specjalnych. Cieszę się z dwóch powodów: nie muszę pozować przy walizce kasy bez koszulki i przejmować się ludźmi. Jest taka kategoria osób publicznych, które mówią wszystko. Media chętnie je zapraszają, cytują, rozkmniniają przez pół roku kontrowersyjne tezy, badają skuteczność i takie tam. Ja z uporem maniaka powtarzam, że to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. I pozostaję przed telewizorem w majtach i japonkach. Ci ze służb mają gorzej, muszą to analizować, bo jeśli jednak coś się wydarzy - będą na dywaniku. Czerwoną plamą.
My mamy Lecha Wałęsę - USA ma Dennisa Rodmana. Tak, legendarny The Worm również był prezydentem i obalił komunizm. Cytując ulubione powiedzenie otyłych przez sport do kalectwa, dlatego też należy spojrzeć na Rodmana ze współczuciem. Nikt nie był w stanie go przekonać, że przychodzenie na swój ślub w sukience jest przypałowe i nikt nie wytłumaczy mu, że Kim Jong Un nie śpiewa Gangnam Style. Trudno, musimy z tym żyć.
Ostatnio Robaczek pochwalił się, że wraca do swojego kumpla:
I’m going back August 1. We have no plans really, as far as what we’re going to do over there, but we’ll just hang and have some fun!
Kolejny raz: musimy z tym żyć. Po ostatniej podróży do Milusińskiego Kima, Rodman opowiadał m.in. o polityce miłości i ZSRR:
The Russians were way out there, and they were acting on their threats. (Un) just wants to be loved. He just wants to sit down and talk. That’s all.
Tak na dobrą sprawę, to każdy z nas wie co to znaczy być nieakceptowanym przez resztę. Kim jest mały, gruby i brzydki. Nie ma łatwo. A chce być kochany. Jeśli jednak nie uzyska nowych znajomych na fejsie - wszystko rozp*erdoli. Nie dlatego że jest zły lub opętany złudną ideologią. To wszystko ze smuteczku. Z pomocą przyjdzie mu ex gwiazda koszykówki, równie kochana co znienawidzona. Teraz obaj podążą na tęczy ku oceanom szczęśliwości. Tak w skrócie wygląda strategia ocieplania wizerunku Kima.
Jeden z konserwatywnych blogerów z Salonu24 podesłał mi tajemniczą notatkę, która mówi o tym, że Rodman zapomniał, że zdjęcia do filmu Ryzykanci skończyły się ponad 15 lat temu i wierzy, że nadal jest tajnym agentem, który działa na zlecenie prezydenta USA. Pytany w kuluarach czy poradzi sobie bez Van Damme'a, odpowiedział:
Death has always had a prominent place in my mind. There are times when I think somebody might kill me.
Ostatnimi czasy najpopularniejszą osobą na fb jest Pikej - i ciężko się temu dziwić. Nie sprawdzałem, czy jego wiadomości do Dr Dre i Pudelka były prawdziwe ale, jak mówi młodzież (nowy ulubiony zwrot prawicowych publicystów), beka jest toczona. Podstawowe pytanie: po co się nim zajmować? Bardzo zaangażowani w polski hiphop (naliczyłbym raptem z 5 osób), wystawiają działa za burtę celując w media nazywające Pikeja raperem. No jakoś go nazwać trzeba, a w TV wulgarnie nie wypada.
ALE BŁĄD: pisze się peace y'all lamusy!
Czy to psuje polski hiphop? Nie sądzę. Czy mu pomaga? Też nie. Dziś podstawowym medium dla hiphopu jest internet a jego użytkownicy z precyzją jurorów X-Faktora odsiewają wacków. Jegomość w szarym dresie słuchający piosenek z komórki nie uwierzy w wymuskanego Pikeja. Student w okularach czekający na nowy feat Smarka też nie (też czekam). W czasach, gdy głównym rynkiem wymiany informacji na temat nowych płyt były podwórka i media tradycyjne (zjawisko opisywane przez historyków jako pierwsza fala rapu) chłonęło się więcej niż teraz. Dzisiaj internet daje przesyt, za mnie filtrują blogi, Deezer i znajomi. Żadne z tych źródeł nie podrzuciło mi Pikeja. Chyba że w formie humorystycznej.
Czy El-P przekonuje mnie do wyjazdu na Kempa? Czy ja wiem...
To, że telewizja śniadaniowa i portale plotkarskie mówią o Pikeju to norma. Gość jest w jednym szeregu z Grycankami, robi cośtam, jeździ fajnym samochodem. Jest temat, klika się, hajs się zgadza. Żaden z tych programów nie jest jednak przeznaczony dla słuchacza rapu. Czy w takim razie należałoby rozszerzyć krąg odbiorców? Może potrzebujemy rapu dla gospodyń domowych, traktorzystów i pasterzy? Jeśli nawet, to taki hybrydowy twór nie przyciągnie młodego słuchacza, który nie kupi jego koszulki i nie pójdzie na koncert. Ogłaszam więc: z Pikejem czy bez - polski hiphop jest bezpieczny.
Rzygam zimą, już nie mam siły o niej mówić, pisać i czytać na fb. Śnieg, jak powszechnie wiadomo jest wynikiem zmowy koncernów światowych, które dążą do zatrucia środowiska i podporządkowania sobie umysłów ludzkich w celu zrobienia z nich niewolników. Możemy jednak przeciwstawić się tyranii tych wielkich i pokazać jak nas wielu. Wklejmy ten oto obrazek żeby pokazać gdzie mamy zimę:
czuję, że robię coś wielkiego, jestem lepszy niż Jurek Owsiak
Jest jeszcze jeden pradawny sposób polepszania sobie nastroju. Używki. Kultura, głupcze. Wspominając wakacje w Międzyzdrojach, przytulając zdjęcie z Cezarym Pazurą i tą drugą, o której on nie chce pamiętać (tak przy okazji, trzeba być strasznym frajerem, żeby takie rzeczy mówić o byłej), wreszcie pijąc rozgrzewającą herbatę przenieśmy się w klimat +20 stopni.
#1 Mungo Jerry - In The Summertime - absolutny klasyk, szczególnie jeśli akurat mamy do zrobienia 20 raportów A$AP (patrz niżej) i dodatkowo ekant po drugiej stronie nic nie kuma #MartwaŻaba. Szybki look w okno (zły pomysł jednak), zamknij oczy, rozpłyń się i pomyśl, czy z kredytu da radę coś jeszcze przeznaczyć na romantyczny weekend w Zawierciu.
#2 A$AP Rocky, Skrillex & Birdy Nam Nam - Wild For The Night - to spokojnie może być hymn Twoich kolonii. Co prawda mała szansa, że pojedziesz na Dominikanę, ale jak dobrze trafisz w Sopocie, to też przeżyjesz (?) wild party, naruszysz czyjąś cielesność i skończysz przygnieciony przez pana z gnatem.
#3 Steve Aoki & Angger Dimas Feat. Iggy Azalea - Beat Down - jeśli w jakiś magiczny sposób wilk nie kojarzy Ci się z ciepłem, to jesteś dziwny.
#4 TNGHT - Higher Ground - w ten sposób trap trapił pod polskie strzechy i wszyscy, którzy grali dotąd future grooves, dubstep i new beats nagle zaczęli grać to. Muzyka idealna na biwak, szczególnie taki zakrapiany, gdy w środku nocy szukamy Mariana, który poszedł siku i nie wrócił. W zasadzie nie wiadomo, od czego się tu robi ciepło, ale jak się nie znajdzie (ten Marian) to jego matka zaserwuje nam piekło w wersji instant.
#5 Warszafski Deszcz - Letnia miłość - teraz jest łatwiej z kobietami, jest internet, nie ma siedzenia na ławce a chamskie teksty można pisać w komentarzach. Amerykańscy naukowcy dowiedli, że nikt nigdy nie zakochał się zimą. Jeśli więc Twoje serce szybciej bije i czujesz, że masz motyle w brzuchu a na dworze piździ - umierasz.
Krótkie oświadczenie na początek: ten tekst nie namawia do nienawiści rasowej ani żadnej innej, nie propaguje wrogich ideologii i nawet nie jest śmieszny (lofciam kolorkiiii111).
Uciekając przed rodziną w święta (wiadomo, kto złapie króliczka) trafiłem w Superstacji na materiał o gustach muzycznych polityków. Chodziło ogólnie o jakieś brednie i ten temat został przedstawiony przy okazji. Do kamery nasze mądre głowy mówią że jazz, klasyka... dochodzimy do Ruchu Palikota i... wszyscy słuchają hiphopu. Polskiego hiphopu. Od samego początku. Istnienia jego samego początku. Stary/młody/nieokreślony/-a. Myślę sobie, to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy.
lol, napisał o mnie xoxoxoxoxo
Przerwę w jedzeniu (7 sekund) poświęcam na myślenie... hola hola, czy oni chwilę temu nie chcieli dać czynnego prawa wyborczego 16-latkom? Spoiler: tak.
Na (delikatnie mówiąc) nieświadomych się zarabia. Można omotać młodzież serwując jej papkę o NWO, Iluminatach, Masonach i Cejrowskim. Można omotać ją biedną perspektywą jarania jointów, bez bycia aresztowanym. Wyśmienita wizja, jak się ma 16 lat, cały internet przed sobą i zero motywacji, żeby nawet spróbować zweryfikować jakąś informację. Doskonale pokazał to Tede robiąc sobie bekę z teorii spiskowych(wszyscy i tak wiedzą, że chciał zatuszować swoje iluminienie, dawajcie łapki w górę za ten komentarz 11111111111).
Ruch Palikota miał jedną podstawową zaletę, która przestała się liczyć już po kilku dniach od zaprzysiężenia: przypomniał, że w Polsce jest różnorodność, którą należy zauważyć i wysłuchać. Dobrze jednak, żeby była ona zorganizowana a jej postulaty przystawały do rzeczywistości, w której się obraca. Bo ja, gdybym był w mniejszości i miał taką reprezentację, zapadłbym się pod ziemię ze wstydu (będąc w większości też nie jestem oczarowany, żeby była jasność).