niedziela, 31 marca 2013

Pieniądze mogą pokonać raka

Dzień dobry (taki przytyk do wszystkich, którzy zaczynają maile od witam). Ledwo doczołgałem się do laptopa, bo jak prawdziwy Polak musiałem się nażreć do nieprzytomności. Poza najpiękniejszymi życzeniami dla Was wrzucam niezłą kampanię społeczną fundacji Alivia:


Kto jeszcze nie rozliczył pita może jeszcze rozważyć przekazanie 1% na szczytny cel. Przyznaję, że ten wpis jest spontaniczny i nie sprawdziłem dokładnie organizacji (po Kidprotect i Maciusiu trochę się rynek popsuł, sorry) ale walka z rakiem, który w niejednej rodzinie spowodował wiele smutku, powinna być jednym z priorytetów współczesnej nauki/medycyny, na które jak zwykle brakuje pieniędzy.

czwartek, 28 marca 2013

#bogactwo #raperstwo

Hiphop znany jako muzyka biedoty, już od ponad 30 lat przekonuje, że tylko ciężką pracą można się wzbogacić a duchowa i fizyczna asceza są niezbędne do odniesienia sukcesu.

Mateuszu, proszę

Wie to dobrze Diddy, znany także jako Brudne Pieniądze, który wiedział z kim się bujać za młodu, żeby po latach pić szampana i zagryzać czymśtam fikuśnym z kawiorem. Bad Boy (fo life, wiadomo) kolejny raz został okrzyknięty przez Forbesa najbogatszym hiphopowym artystą. Z marnym skillsami ciężko żeby robił hajs na rapie, ale że doradza mu Janusz Palikot to inwestuje w alkohol. I pewnie w coś jeszcze hłe hłe...
Anyway, Diddy ma podobno 580 milionów dolarów (co za frędzel, kolega Nas boryka się z długami a ten mu ręki nie poda, shame on you Puff). Kolejni na liście są Jay-Z, Dr. Dre (#NaLamusachSięZarabia), czwarte miejsce pominiemy bo i tak go nikt nie zna i 50 Cent.
Fifty to już w ogóle bieda - TYLKO 125 milionów i ostatni dobry kawałek wydany jak byłem jeszcze w liceum.

środa, 27 marca 2013

Punki z farelką

Wieść gminna niesie, że na nowym LP Daft Punk swoje wokale (sztuk trzy) dogra... Pharrell Williams, producent Neptunes. Skateboard P jest spoko, bo robi fajne, nowoczesne bity, wydał dwa dobre N.E.R.Dy i mniej gwiazdorzy niż Kanye. W sumie cenię go wyżej niż Westa, głównie przez to, że nie jest Westem.


Daft Punk... phi... żenada, ja będę u Pikeja

Pharrell pojawił się już na kilku nie-hiphopowych płytach (vide cały pop światek czy rzemieślnicy ze Swedish House Mafia) - swoimi gościnnymi występami szału nie zrobił, ale wioski też nie, także jego feat może przejść niezauważony jak kolejna płyta z My Music.
Nie licząc soundtracku do Tron: Legacy, Francuzi nie wydali nic od 2005 roku. Random Access Memories w będzie w sprzedaży już w maju, być może nawet bez wokali Pharrella, bo nikt jeszcze tego oficjalnie nie potwierdził.

wtorek, 26 marca 2013

Hobbitu nie idź tom drogom

Umówmy się - Peter Jackson powinien za Hobbita powinien dostać karę. I to jest bardzo delikatne stwierdzenie. Powinien dostać dotkliwą karę. Władca Pierścieni był okej, w większości zgodny z oryginałem (lub przynajmniej nie raził w oczy niekonsekwencją) i to chyba zgubiło reżysera. Zjadł za dużo grzybków i oznajmił wszystkim, że teraz to on będzie czerpał z Tolkiena i stworzy swoją wersję Hobbita. Po drodze został porwany przez ludzi od Disneya, którzy zagrozili, że wybiją całą rodzinę reżysera, jeśli w trakcie filmu pojawi się choć jedna smutna scena albo kropla krwi. Hobbit w założeniu Tolkiena był bajką ale to co zrobił Jackson to 20 godzin mdłości. Hajs się powoli przestaje zgadzać, bo box office tak sobie, Oskarów też nie było a tu jeszcze dwie części zostały (czekam aż ktoś nakręci co najmniej dwie części Janko Muzykanta).

po co ta spina kochani, zrobię jeszcze Silmarillion w 3 sezonach po 12 odcinków

W weekend Peter Jackson zaprezentował garstce wybranych fragmenty drugiej części Hobbita - Desolation of Smaug (po polsku - that's right - Samotna Góra). Były exclusivy, zabawy motion capture i inne fajerwerki. Całość, jak zwykle będzie do obejrzenia w grudniu. Ja już dziś zastanawiam się, czy warto będzie odwiedzić kino, bo jak na Władcę Pierścieni biegłem pierwszy to na Hobbita patrzę zmartwiony, razem ze spadkobiercami Tolkiena.

poniedziałek, 25 marca 2013

Smart zegarek - po co to komu?

Każdy nowy trend to dla mnie zaskoczenie lecz gdy już się otrząsnę, to spoglądam na niego z uwagą. Śmiałem się z tabletu, który aktualnie jest mi niezbędny (to kłamstwo, poradziłbym sobie bez niego bez problemu, ale nie chcę), z Twittera (zaraz mi minie 4 lata ćwierkania) i jak wszystkie dzieciaki - z mydła (no co, nie śmialiście się?).
Z zaciekawieniem patrzę teraz na wyścig smartwatchowy, bo już każdy liczący się gracz zapowiedział swoją wersję. Jedni uchylili rąbka tajemnicy, szefowie innych gigantów jedynie skinęli głowami na znak, że też będą produkować swoje cacuszka ale informacje przekażą w swoim czasie. Pytanie po co? zostało zadane już dawno, grupy focusowe rozpisano a badania rynkowe dały jednoznaczną odpowiedź - trzeba robić. Pytanie po co? pozostaje aktualne jeśli zada je sobie zwykły użytkownik smartfonu. Ja odpowiadam tak:
  • smartwatch oszczędzi baterię w telefonie, gdyż pokaże notyfikacje, godzinę i wszelkie pierdoły, które sprawdzasz co 5 minut,
  • w związku z powyższym nie trzeba będzie wyjmować telefonu z kieszeni/torby/skarpety, co przyda się podczas uprawiania sportu, czy w innych sytuacjach, gdy skupienie jest niezbędne (panie Kosecki, grałem panem w Fifie 97, proszę mi wybaczyć ten żart),
  • jeśli będzie posiadał soft podobny do SGS IV - zbada na bieżąco funkcje życiowe i poinformuje o ewentualnym zagrożeniu,
  • lans, lans, lans,
Jest cienka linia pomiędzy tym, co się przyjmie i tym, co można łatwo popsuć. Najważniejszą sprawą jest bateria, bo chyba nikt nie jest gotowy na ładowanie zegarka (przepraszam, która godzina? nie wiem, rozładował mi się zegarek). Ipod nano w wersji naręcznej trzyma, w zależności od eksploatacji, 3-5 dni. Bluetooth czy wifi dobiją go szybciej. Może wejdzie w grę bezprzewodowe ładowanie zegarka? Na życie baterii wpłynie też ilość aplikacji. Moim zdaniem im mniej tym lepiej. W dzisiejszym świecie brzmi to jak herezja (coooo? nie będzie Instagrama na zegarek?) ale to ma być użyteczny przedmiot a nie kolejny bezsensowny i przeładowany gadżet. Pebble pod tym względem wygląda bardzo dobrze, choć ostatnio support nieco kuleje. Ale to pewnie kwestia dopracowania produktu.
Większość z tego co napisałem to moje pobożne życzenia - technologia zaskakuje i trendy też, także cierpliwie czekam na news <producent> pokazał swój smart zegarek.

niedziela, 24 marca 2013

Eminem kończy album

Im starszy raper, tym gorzej dla rap-gry. Serio. Jadowite panczlajny schodzą na drugi plan a hiphopowy tatuś przy kojących samplach gitary akustycznej ciepłym głosem opowiada o niebie, jakie na ziemi stworzyła mu jego pani. Zupełnie tak, jakby jego wcześniejsze wydawnictwa o handlowaniu dragami, strzelaniu do policji i hedonistycznych uciechach z wieloma partnerkami nagle wykasowano z dyskografii.
Z Eminemem trochę tak jest i nie jest. Niegdyś wybitny fristajlowiec, techniczny kocur i przy okazji niezły obserwator rzeczywistości z płyty na płytę tracił jaja. Owszem, nadal potrafił zabawić czy wyśmiać celebrytów, jednak dobór bitów i zgubna ścieżka w stronę pop-światka zaowocowały wypadkiem znanym pod nazwą Relapse. Za Recovery zgarnął dwie statuetki Gammy, a kawałek z Rihanną był drugim najczęściej granym utworem przez didżejów komórkowych w autobusach komunikacji miejskiej. Płyta wydana z Royce Da 5'9" przywróciła wiarę w to, że Em technicznie jest jeszcze w stanie zdziałać sporo. Tyle, że ten krążek miał wypromować Royca'a, a on miał pociągnąć za sobą Slaughterhouse. Misja się częściowo udała, jednak singiel My Life był taki kiepski, że nie powiększył fanbase'u ekipy. Reszta stanowi jednak solidne wydawnictwo, tak samo mocne jak debiut.


W Power 106 (nie na Twitterze? - przyp. Paweł Graś) Dr. Dre wygadał się, że Eminem kończy swój ósmy studyjny album. Kiedy wyjdzie? Jeszcze nie wiadomo, ale pop-światek czeka z zapartym tchem.

sobota, 23 marca 2013

Zaspokajanie głodu kulturalnego

Przychodzi taki czas, że już wszystko się słyszało i 25 płyt z Deezera nudzi, 160 GB muzyki z iPoda nudzi, 5 półek cd nudzi a kaset nie ma już gdzie odtwarzać. Szukam wtedy nowych, ciekawych twórców wśród różnych zestawień. Akurat niedawno skończył się 2012 rok, także pomocne mi były podsumowania. Jakiś czas temu kolega podrzucił mi top 50 kawałków z Australii (link zgubiony), dzięki czemu poznałem Flume'a (mega kot, obowiązkowo trzeba sprawdzić), potwierdziliśmy też, że Macklemore zasługuje na #1. Kontynuując poszukiwania wczoraj obczajaliśmy zestawienie portalu musicis (kto w tym czasie oglądał mecz - dużo stracił), które w dużej mierze jest podporządkowane utworom brzmiącym jak nagrywane 30 lat temu. Trochę nas to zamuliło. Kilka utworów z tej listy to niezaprzeczalne sztosy (alt-J, Major Lazer, Foals, Nosaj Thing, Frank Ocean, Purity Ring) ale numerem, który zrobił na nas największe wrażenie jest Down On Life od Elliphant.


Piękna pani na koniu w teledysku naturalnie follow upuje matkę Madzi, ale co tam, rodzima krymibrytka (neologizm) nigdy nie będzie miała klipu w/na Islandii (wiem o czym teraz myśli Jastrzębowski, ha). Wiadomo o niej niewiele, podobno jest ze Szwecji, podobno śpiewa jak Rihanna, jak M.I.A. i jak Santigold. Łączy dancehall, dubstep, newschoolowy hip hop i te wszystkie dziwne piski znane z moombathonu. Na wspomnianym już portalu jest recenzja jej debiutanckiej epki, z którą polecam się zapoznać. 

czwartek, 21 marca 2013

Zaśpiewajmy coś wesołego

Starałem się, chciałem bardzo - ale zawiodłem. I nie chodzi tu o sprawy łóżkowe. Chciałem napisać miłą notkę, która nikogo nie obraża (nuda), pokazuje coś miłego (nuda, chyba że cycki) i przywraca wiarę w ludzkość. Wszystko szło dobrze aż dostałem artykuł o wizerunku Polaków w Norwegii. W zasadzie nie lubię takich tekstów i od razu zapaliły mi się lampki aaa pocisnę leszcza na blogu, niech wie, że z Polaków się śmiać nie wolno <narodowiec stajl> ale posiedziałem trochę w obcych krajach i to nie na zasadzie wycieczek objazdowych, pogadałem z ludźmi tu i tam i... obraz Polaka na obczyźnie jest (z bólem serca to mówię) zły. No ale sami na to pracujemy. Sam w Norwegii jeszcze nie byłem także posłużę się podobnymi przykładami z Danii.

1. Port w Kopenhadze, lipiec, łazimy sobie tu i tam, robimy fotki. Idzie rodzina 2+1, mąż bez koszulki z brzuszkiem mieszczącym ciążę mnogą. Żona zwraca mu uwagę:
 - Andrzej (jak to się k*rwa dzieje że zawsze robiący coś dziwnego człowiek ma na imię Andrzej? - przyp. red), może byś tak założył koszulkę? Patrz ile tu ludzi...
 - Co k*rwa, wakacje są! - krzyczy Andrzej.
 - Ale Andrzej... - żona już jest zrezygnowana, ale jeszcze próbuje. - Chociaż nie klnij.
 - Co ty pierd*lisz k*urwa, tu nikt nie zna polskiego...
I poszli dalej.

2. Jedziemy metrem, dwa miejsca przed nami siedzą Polki i rozmawiają o sprawach miłosnych:
 - No i wiesz, obciągnęłam mu - mówi jedna, z głosem zawiadowcy na stacji PKP.
 - Co ty - ekscytuje się druga. - Przecież to brudas, Arab.
 - Dlatego nie dałam mu dupy, nie?

Podstawowym błędem Polaków za granicą jest przeczucie, że nikt inny nie wyjechał z kraju. Anglik nie ma tak łatwo - jego język zna (lub częściowo kuma) nieco więcej niż 38 milionów ludzi. Poza tym gubi nas swoboda - wszędzie chcemy się czuć jak u siebie a nie jak u gości. Krytykuje się za to Arabów (brak asymilacji) i przy okazji dostaje się i nam.
Żeby jednak nie było tak smutno i jednostronnie dodam, że spotkaliśmy w Danii także bardzo fajnych ludzi, którzy ciężko pracowali i wykazywali się niespotykaną u nas w kraju życzliwością, jak choćby studentkę - barmankę polecającą nam tanie i dobre knajpki w Kopenhadze (to był wyczyn), czy małżeństwo z artystycznym zacięciem, które wskazało nam drogę do domu, gdy zgubiliśmy się w nocy z Litwinkami.

środa, 20 marca 2013

Paramount razi światłem kierowców

Luty i marzec to czas praktyk studenckich i pewnie z tego powodu w Onecie latają takie newsy:

Niedawno media obiegła wieść, iż producenci filmu "Star Trek: Into Darkness", zorganizowali przedpremierowy pokaz dla fana umierającego na nowotwór. Znacznie lepszy gest wykonało studio Creative Assembly przenosząc do "Total War: Rome II" 24-letniego fana umierającego na raka.

Chciałoby się krzyknąć: pier*olcie się Paramount, nie macie serca bydlaki, bierzcie przykład z Creative Assembly, ale czemu winne jest studio filmowe, które nie jest Ministerstwem Zdrowia ani mega potężnym koncernem farmaceutycznym? Korwin i tak by powiedział, że te gesty są g*wno warte, bo nie wyleczyły chorych. Mam nadzieję, że powyższy cytat wynika tylko i wyłącznie z roztargnienia redaktora. Ale cholernie razi w oczy
Płynnie przechodząc do kolejnego wątku: Volvo pracuje nad takim systemem oświetlenia w swoich samochodach, który będzie wykrywał jadące z naprzeciwka pojazdy i tak sterował reflektorami, aby nie oślepiały kierowców. Active High Beam Control będzie na tyle smart, że wykryje nawet motocyklistę, który zwykle porusza się o wiele żwawiej niż samochód. 

pier*olę to, Volvo może mnie nie oświetlać

Volvo pomimo zmiany właściciela nadal dąży do bycia liderem w kategorii najbezpieczniejszych pojazdów i kombinuje w dobrą stronę. Szczerze wątpię jednak, czy ludzie sami z siebie kiedyś się nauczą (lub sobie przypomną), że mijając się w nocy warto zmienić światła na krótkie (czy to jest aż takie skomplikowane?).

wtorek, 19 marca 2013

Bede grał w gry

Na początek kilka statystyk, które przyprawiają o zawrót głowy i jednoznacznie wskazują, że za małą oglądalnością tego bloga stoją Iluminaci, GMO i NWO.

przypadek? nie sądzę!

Jest jednak rzecz dla której warto żyć - jak mówił klasyk - warto grać w gry. Na podwórku/polu/dworze grafika nie zachwyca a prognozy pogody napawają smutkiem. Żeby uniknąć suicide booth trzeba zapewnić sobie rozrywkę.
Już niedługo, tuż przed świętami (idealny czas na granie milordzie) pojawi się BioShock Infinite. Trailer przedstawia się nieźle i mocno nawiązuje do Dishonored (uważam, że to jedna z najlepszych gier zeszłego roku, a może nawet stawiam ją wyżej niż Far Cry 3).


Tym razem nie biegamy po podwodnym mieście a udajemy się up up to the sky. Chłopaki z GRYonline przedpremierowo rozdziewiczyli produkcję, także nie będę powielał opisu. Jednego (dwóch?) możemy być pewni: grafika położy na łopatki a fabuła wciągnie na dłuższy czas. Podobno gra nie ukaże się w polskiej wersji językowej, co może negatywnie wpłynąć na jej sprzedaż w naszym kraju. Wnioskuję to po milionach komentarzy na Google Play dałbym 5 gwiazdek ale nie ma polskiej wersji. XXI wiek.

poniedziałek, 18 marca 2013

Najgłupsze rzeczy, jakie można robić na fejsie

Z fejsem jest trochę jak z matką Madzi - niby siara ale każdy chce wiedzieć co słychać. Nie no, nie korzystam, tylko okazjonalnie, ale dobre zdjęcie wrzuciłeś wczoraj, no i ta laska, wiesz, jest in relationship z tym cieciem, widziałeś, nie? Junior Brand Manager udowodnił dziś, że nie da się uciec  przed Zuckiem i jego machiną zainteresowania. Dodatkowo psycholodzy zarazili nas FOMO (wie pan, ja to prosty człowiek jestem, najpierw ci fomoseksualiści będą się żenić a potem adoptować dzieci). Po prostu trzeba korzystać, przed postępem się nie ucieknie.

niech nikt się nie da zmylić, kocham Facebooka i 20 moich odblokowanych znajomych

Niezastąpione Mashable przedstawiło 20 najbardziej denerwujących rzeczy, jakie robią ludzie na fejsie. To, rzecz jasna, edycja amerykańska i z tego powodu jest tyle śmiechu. Polacy na fejsie są przecież bardzo poważni. W końcu, biorąc pod uwagę statystyki,  jesteśmy jedynie wysepką użytkowników na wzburzonym niebieskim morzu siłą piekielną, która rośnie w siłę i zaraz przejmie social media.

niedziela, 17 marca 2013

Deezer - czego mi brakuje

Z muzyki korzystam zawsze i wszędzie, dlatego przez wiele lat towarzyszył mi iPod. Serwisy oparte na chmurze zrewolucjonizowały podejście do posiadania plików i (co przyznaję ze smutkiem) player powędrował w kąt. Deezer, z którego aktualnie korzystam ma wiele plusów - ma sporą bibliotekę (nadal brakuje nowego Flying Lotusa, nie ma płyt Dwóch Sławów, HAOSu i Polskiego Karate), obsługuje większość posiadanych przeze mnie urządzeń i jest tani (20zł za miesiąc to naprawdę przyzwoite rozwiązanie).
Podstawowym problemem, z jakim się zmagam jest hardware. Przypuszczalnie - idę do pracy z telefonem naładowanym na 100%, tam powiedzmy przez 2 godziny słucham muzyki w trybie offline (3G chodzi normalnie), wracam do domu, idę na rower, odpalam tracker (z gps) no i chciałbym posłuchać muzyki w trasie. Nawet przy baterii 2000 mAh, którą załadowałem do mojego SGS2 może się zdarzyć, że telefon padnie podczas wycieczki.

równie znienawidzone jak blue screen w windzie

Jednym rozwiązaniem jest opcja na Franciszka, czyli skromność ponad wszystko. No ale mija się to z funkcjonalnością smartfona. Mógłbym jeszcze używać mojego Nexusa 7 jako player ale łażenie/jeżdżenie z 7-calowym klockiem jest równie zabawne jak robienie zdjęć iPadem. Trzecim rozwiązaniem jest osobny player obsługujący Deezera - i ku temu się skłaniam. Niestety wybór na Polskim rynku jest ograniczony: albo dosyć drogi iPod Touch albo pojedyncze urządzenia, głównie z serii Galaxy S Player (poza najmniejszym przedstawicielem praktycznie niedostępne w Polsce). W tej chwili to niezagospodarowany rynek i liczę, że sytuacja zacznie się zmieniać gdy gawiedź skuma, że stream z chmury jest okej. A Google, żeby nie zostać w tyle, przekona ich do tego.
Chyba że jest jeszcze inne rozwiązanie, na które nie wpadłem.

sobota, 16 marca 2013

Metalowcy i browary - czemu tak późno?

Muzyka metalowa to oldskul i konserwa - chłopaki (czasem dziewczyny) są przeciwko wynalezieniu koła, wierzą w czarownice, obśmiewają Napstera i wszystko co nowe. Słyną też z niezłych balang, seksu grupowego z fankami i niebezpiecznego życia na krawędzi. Przez to, że są takimi dzikami firmy boją się wchodzić z nimi w kontrakty reklamowe. To zupełnie inna grupa niż raperzy, bo muzycy mają zwykle pojęcie o nutach, to absolwenci historii lub kulturoznawstwa ale pierwiastek dzika w każdym z nich zachęca do przyniesienia na plan nietoperza lub odwróconego krzyża.
Branża przeczekała największy boom na metal - aktualnie artyści mają po 90 lat i nie są już groźni. Metallica robi collabsy z Vansem a Iron Maiden będą wspierać piwo Trooper.

sloganem będzie The smell of acrid smoke and horses breath/ As I plunge on into certain death

Chłopaki wypili pewnie kilka piw w swojej karierze, także wiedzą ocb. Co ciekawe, to nie jest takie łoooo, kolejny kontrakt, odbębnimy i weźmiemy kasę, ale długoterminowa zależność, która nie ograniczy się tylko do promocji nowego trunku. To wkład w recepturę i inne branżowe rzeczy, które z pewnością przewiduje umowa z browarem Robinson. Piwo będzie do kupienia do maja poprzez oficjalną stronę zespołu. 

czwartek, 14 marca 2013

Konserwatywny RPG w drodze

W młodości zagrywałem się w Ultima VIII: Pagan i to było mega przeżycie. Po pierwsze kombinacje, żeby odpalić ją pod DOSem, po drugie podstawowa znajomość angielskiego utrudniająca rozgrywkę, a po trzecie walka z kolegami, którzy mówili, że Mortal Kombat jest lepsze. Zero wsparcia.
W Ultima Online jakoś nie wcelowałem, bo łącza w Polsce były, delikatnie mówiąc, słabe, dostęp drogi (jak na dziecko z Polski) i koledzy przekonali mnie do Mortal Kombat.

lol, z karata go wzięłem

Seria Ultima może jednak wrócić w glorii i chwale, jeśli się złożą na nią ludzie na Kickstarterze. Shroud of the Avatar ma, według twórców, odkryć na nowo klasyczne RPG. Głównym naciskiem w grze online ma być interakcja z innymi graczami, która nie ograniczy się tylko do biegania obok siebie i naparzania z fireballa. Zachowanie gracza ma determinować kolejne wydarzenia a dynamiczny rozwój postaci ma sprawić, że każdy będzie wyjątkowy. W sumie nic rewolucyjnego, dlatego w tym miejscu stawiam kropkę i czekam, aż Lord British rzeczywiście zbierze tę kasę. No i rozwiąże sprawę z prawami do wydawnictwa, bo chyba ma je EA Games.

środa, 13 marca 2013

Raperzy grają gry

W tytule w nie ma specjalnie.
Raperzy najlepiej nadają się do grania bandytów, gwałcicieli i zwykłych lamusów, dlatego też  może się wydawać, że szołbiznes ma do wyboru całkiem pokaźną liczbę statystów. Część z nich odpada jednak na poziomie castingu (trzeba się podpisać na umowie, przeliczyć hajs, albo przekonująco powiedzieć stój k*rwa bo cię zap*erdolę jak psa) a niektórzy po prostu nie rozumieją poleceń lub wszystko wiedzą lepiej, a to "lepiej" nie pasuje do koncepcji obrazu. Jest jeszcze kilku, którzy całkiem sprawnie radzą sobie w bardziej skomplikowanych rolach (Mos Def, Andre 0700) albo, od biedy, nie grają jak ostatnie kołki (czasem Ice Cube).
Rynek filmowy rynkiem filmowym - hiphop równie chętnie łączy się z rynkiem gier video. Było Def Jam Icon, jakieś bijatyki z Wu Tangiem oraz masa epizodów w kolejnych częściach NBA od 2K Games. Już niedługo będziemy mogli postrzelać z raperów do obrzydliwych bandytów w shooterze Army of Two: The Devil's Cartel. Produkcję promują Big Boi z duetu (cały czas wierzę że coś jeszcze wspólnie wydadzą) OutKast i B.o.B.


Gra będzie w sprzedaży 26 marca (przynajmniej w USA) zarówno na PS3 jak i Xboksa. Dla zamawiających w preorderze dostępny będzie add on w postaci nowych, fajnych masek dla bohaterów. Tak tak, obaj panowie pojawiają się w grze i można nimi siać grozę. Niestety, misja zaciągnięcia siłą Andre 3000 do studia nie jest udostępniona.

wtorek, 12 marca 2013

Earl Bluzeczka krzyczy WHOA

Odd Future jest fenomenem podobno na miarę Wu Tang Clanu, a że Wu gdzieś sobie poszli to pomówmy o OF. Dziwne to połączenie niesłuchalnych bitów (z małymi wyjątkami) z miksem słabych, średnich i mocniejszych flow. Jest Tyler, Frank Ocean, Syd udzielająca się w The Internet no i... reszta. Wielu myśli, wielu mówi, że Earl jest najmocniejszym graczem w całej bandzie.
Młodemu raperowi pomogło bardzo tajemnicze i nagłe zniknięcie, którym żyły wszystkie ważne portale muzyczne. Chyba tylko Jarosław Kaczyński nie pytał gdzie jest Earl (lol, pisał o tym nawet NYT)? Po czasie wyjaśniło się, że chłopaczyna został przez matkę wysłany do Surowych Rodziców, gdzie miał oduczyć się złego zachowania.

Z przemiany w aniołka prawdopodobnie nic nie wyszło, bo Earl wydaje niedługo album Doris, nad którym pracuje z producentem Franka Oceana - Om’Mas Keithem. Ten w samych superlatywach wypowiada się o młodym raperze:

Earl’s album is very special, very creative (...) There are some very special people on that, and I think Earl is definitely a contender for Best Rap Album of the year next year for sure. I see Earl with Best Rap Album. I see Earl with Best Rap/Sung Collaboration. I definitely see him with a slew of acknowledgements next year.
Strzałem w stopę i werbel dla każdego producenta byłoby stwierdzenie eee, wiesz, pracuję z leniwym i rozwiązłym raperem, nie ma kasy na benzynę a musi pomagać bratu dlatego też wszystkie szumne zapowiedzi super-mega-wyśmienitego albumu wkładam między bajki. Odd Future mogę posłuchać od czasu do czasu, o wiele lepiej wchodzi mi The Internet i Frank Ocean solo, ale niezaprzeczalnie to wydarzenie na rynku muzycznym (choćby jeśli chodzi o hype).
Album Earla promuje dziwny teledysk z featem kolegi z OF - Pana Goblina. To zawsze coś innego niż stanie pod murem i machanie łapami.


poniedziałek, 11 marca 2013

Szok, skandal, niedowierzanie - szejk z Harlemu pozwany!

Hajs się musi zgadzać - to polskie przysłowie towarzyszyło nam już w jednym poście - ale w świecie rozrywki to wciąż mało, dlatego słynny slogan goes worldwide (no dobra, stamtąd przyszedł do naszej wioski). Do rzeczy: słynni artyści regetonowi (taki gatunek, który nikogo poza Latynosami nie interesuje) Hector Delgado i Jayson Musson obudzili się (podobno osobno) pewnego dnia, włączyli radia i nie mogli uwierzyć własnym uszom - Baauer zsamplował ich piosenki w swoim hicie, który znają w każdej gminie. I nie zapłacił.

O co się rozchodzi? Słynny wrzask Con los terroristas na początku numeru jest hookiem kilkukrotnie używanym przez pana Delgado w różnych piosenkach a tekst Do the Harlem Shake pochodzi z utworu Miller Time śpiewanego/rapowanego przez Plastic Little - grupę, z której się wywodzi Jayson Musson aka Hennessy Youngman (tak jak grupę znam to ksywka owego pana nic mi nie mówi). Anyway... obaj chcą od labelu Mad Decent kasę za bezprawne użycie sampli. Baauer chyba oficjalnie się nie wypowiadał na temat ewentualnej rekompensaty ale sugerował, że sample znalazł w necie.
nie będę nikomu płacił, spier*alać

Cała sytuacja jest normalnym postępowaniem, bo utwór stał się inspiracją dla wielu virali (swoją drogą ludzie robiący harlemszejki też chyba powinni jakąś kasę odpalić Baauerowi, nie?) a to niesie za sobą możliwość komercyjnego wykorzystania np. w reklamie. Teraz każdy kto może chce się podłączyć pod pieniądze, póki płyną. W końcu zaraz przyjdzie nowy numer i z bliżej nieznanego powodu stanie się hitem.

niedziela, 10 marca 2013

Tanie smartfony i głupi ludzie

N003 to prawdopodobnie najtańszy na świecie smartfon z ekranem Full HD. Telefon chińskiej firmy Neo ma 5-calowy wyświetlacz z rozdzielczością 1920×1080, czterordzeniowy procesor, 13-megapikselowy aparat i baterię o pojemności 3000 mAh. W przeliczeniu na dolary jego cena to około 145 USD. Ale hola hola - tyle ma kosztować wersja podstawowa (cokolwiek to znaczy) a model premium będzie o 100 dolarów droższy. Niestety telefon będzie dostępny jedynie na chińskim rynku.

Sukces Nexusa 7 i, może w tym przypadku, "duże zainteresowanie" Nexusem 4 pokazują, że ludzie są ciekawi tańszych urządzeń (jeśli chodzi o Polskę, która nadal jest technologicznym Trzecim Światem nie sprawdza się to w przypadku Nexusa 4, który kosztuje około 1700-2000 zł, a w UK niecały 1000 zł) a firmy są w stanie im takowe zaprezentować. Z ludzi też nie można robić głupków i oferować im tanich urządzeń o beznadziejnych parametrach, jak to miało miejsce rok temu przed komuniami, gdzie na Allegro wystawiano tablety o dziadowej rozdzielczości, małej pamięci RAM ale zachwalano, że można na nich grać w Angry Birds. Po takich przejściach nikt już nie uwierzy że tańsze (ale nie za darmo!) może być dobre.
mówię Ci kochana, polecali ten tablet na forum, dlatego wzięłam osiem

Poza tym, gdy zwiększy się rynek tanich i względnie dobrych urządzeń przestanie dochodzić do kradzieży telefonów i wrzucania na fejsa fotek w stanie totalnego ujarania (niech dosięgnie Cię prawo i sprawiedliwość gamoniu!).

sobota, 9 marca 2013

Najcieplejsi emcees, pełne wyniki

Chwilę temu ocierałem łzy Kanye Westowi - minął moment a MTV ujawniło, kto jest #1 w grze.  Zaskoczenie? Podtrzymuję zdanie, że wyznacznik to żaden, prestiż też niewielki, choć obecność Lamara na pierwszym miejscu cieszy (szczególnie że na podium towarzyszy mu dwóch wacków). Reakcja samego zainteresowanego (dosyć powściągliwatu.

We was looking at the years of different MCs and we all felt like, 'man, we gotta get on there.' We got to at least get on the list. But to make it number one? That's a whole 'nother thing.
Aktualnie Kendrick Lamar jest chyba jedyną osobą łączącą mainstream i rap z szacunkiem słuchaczy. To kompletny emce, który musi sobie teraz poradzić pod opieką Doctora Dre. Jego [Dre] podopieczni po pewnym czasie zaczynają robić dziwne rzeczy (Eminem, Snoop Dzięcioł, 50 Cent) i mimo umiejętności (przynajmniej dwóch z wymienionych je posiadało) rozmieniają się na drobne. Pieniądze i sława zmieniają ludzi... Cóż... zobaczymy.

piątek, 8 marca 2013

Współcześni poeci w amerykańskim Senacie

W Polsce politycy każą dzieciom żreć szczaw z nasypów, lub zamieniają się miejscami żeby zamanifestować swoją solidarność z ludźmi, których prosty elektryk chce postawić za murem. W USA senator z Florydy, prawdziwy West Coastowiec Marco Rubio cytuje w przemówieniach Jaya-Z i Wiz Khalifę. Say whaat?
Relację można sobie ogarnąć tu. Senator powołuje się na teksty z Work Hard Play Hard Wiza i A week ago Jaya. To wszystko w kontekście krytyki, jaka spada na prezydenta Obamę za wykorzystywanie dronów do walki z terrorystami. Żaden z tych tekstów nie dotyka bezpośrednio problemu i stanowi jedynie interesującą wstawkę pomiędzy kolejnymi częściami przemówienia.

 a teraz puszczę wam kochani mój ulubiony numer rapowy, łapiecie to? Jego, ku*wa mać, senacka obietnica bez pokrycia/ Nie pierd*l mi o ludziach, najpierw naucz się ich życia

Jeśli chodzi o Polskę to czarno widzę takie zagrania. Za starych, dobrych czasów Ślizg robił ankietę wśród polityków czy mają jakąkolwiek wiedzę na temat hiphopu. Mężowie stanu próbowali wyjść na znawców problemu i rzucali komunałami w stylu głos pokolenia, ważne dla młodzieży itp. Chyba największą wiedzę miał jednak Andrzej.

czwartek, 7 marca 2013

Lara Croft znowu na ekranie

Ostatnio oglądałem materiał o grach komputerowych i specjaliści od marketingu twierdzili, że cykl życia jednej gry to 2-3 miesiące. Czasu jest mało - chwilę temu wyszedł nowy Tomb Raider (nie pytajcie mnie który z kolei i dlaczego ta babeczka jeszcze żyje) a hajs jak wiadomo, musi się zgadzać. Dlatego też zaraz ruszają prace nad nowym filmem. Trochę jestem ciekawy co z tego będzie. 
i pamiętaj Angelina, nie kradniemy kolejnych sierot z grobowców

Dwie części z Angeliną Jolie polegały bardziej na skakaniu, strzelaniu, fikołkach i innych igraszkach, niż na przedstawieniu jakiejś sensownej fabuły (to niestety dotyczy większości adaptacji gier). Powołując się na rzetelne źródła, nad nowymi przygodami Lary będzie pracować ekipa od Infiltracji, co by mogło wskazywać na ciekawy scenariusz. Jednak, nie oszukujmy się, to nie będzie film z zawiłą intrygą, błyskotliwymi dialogami i bogatym tłem charakterologicznym postaci ale kolejny (mniej lub bardziej) akrobatyczny film akcji. 

A ja, mimo że nie przepadam za kinem, chętnie zobaczę efekt finalny.

środa, 6 marca 2013

Najcieplejsi mistrzowie ceremonii według MTV

MTV (dla młodszych widzów: stacja, która kiedyś [gdy nie było youtube] puszczała teledyski) sporządziła swój ranking Hottest MC's in The Game. Mniejsza o ksywki, bo to 2 albo 3 liga rapu w Stanach - ludzie, którzy flow zostawili w undergroundzie i robią aktualnie średnie rzeczy. Nie ma co płakać, mainstreamowy rap zawsze tak wyglądał i trzeba z tym żyć.

Najbardziej śmieszy jednak reakcja Kanye Westa, który wykazał się niebywałą skromnością i całemu światu ogłosił swój ból dupy (jak kiedyś Michał Wiśniewski - jaki kraj taki kanjełest) na antenie Hot 97. Najpierw marudził, że 7. pozycja to za nisko, ludzie nie znają jego super nagrań i ogólnie MTV nie kuma jego swagu lecz wisienka miała dopiero okrasić tort bufonady oblany sosem z żalu... Kanye stwierdził:

I think that [Lil] Wayne is the number one rapper in the world.
Go home Kanye, you're drunk. Pozostaje czekać, aż Kanye wpadnie na rozdanie nagród przemysłu przetwórstwa rybnego, zabierze wójtowi mikrofon i ogłosi wszem i wobec, że wygrał, gdyż BYŁ LEPSZY.



wtorek, 5 marca 2013

Czarna flaga powieje w październiku, ale już z PS4

Wczoraj w sieci pojawił się świeżutki trailer (jeden z wielu) Assassin's Creed 4: Black Flag. Wygląda on tak:


Gra wyjdzie w październiku, pojawi się na PC i PS4 (niektórzy piszą też o nowej generacji Xboksa), co gwarantuje świetną grafikę - zresztą luknijcie na trailery z gram.pl - będzie się działo. Tym razem w grze pojawią się piraci (follow up do serii Risen?), jak zwykle też będziemy tłukli Templariuszy. Mam nadzieję, że Ubisoft przyłoży się bardziej do samego gejmpleju, bo trzecia część na PS3 była momentami tak zabugowana, że chciałem ją wywalić do zsypu.

Kilka gier zapowiedzianych wprost (Watch Dogs) lub pośrednio (nowy Deus Ex) zachęca do odkładania kasy na nową konsolę Sony. Jednak info, że gry z PS3 nie będą działały na nowym pleju nieco smuci - oburzam się na to jak prawdziwy Polak i zakładam grupę na fejsie "bojkot Sony" (chyba jednak zrezygnuję bo sprawdziłem ile ich sprzętów mam w domu). Chodzi głównie o GTA V, które ma wyjść również jesienią i z tego co wiem jest w przedsprzedaży na PS3 (no dobra, to o niczym nie świadczy bo w sklepie nie dla idiotów mówią, że premiera na wiosnę - plażo proszę). Trochę zamotałem ale sens jest taki: optymalnym terminem sprzedania PS3 będą wakacje - szczęśliwi ci, którzy mają mocne kompy (tudzież ogólnie PC), bo sobie jakoś sobie czas zorganizują. Zanim wyjdzie PS4 ominie nas premiera GTA V, chyba że... wyjdzie równolegle na nowe konsole, o czym też czytałem na kilku blogach.

poniedziałek, 4 marca 2013

Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia


omnomnomnomnom

Ej serio, chciałem napisać o czymś innym, w końcu dziś działo się tyle: było słońce, matka Madzi ubrała się bardziej casual niż ostatnio a Gowin nadal jest prawem, mimo że wszystkie panny posła Hofmana robią zakupy szybciej niż Tuski (wina Kasi, weno szybko dobierz sukienkę do ananasowych szaszłyków z borowikami podawanych na poduszeczce z kremu jakiegośtam - nie sądzę, że jest to wykonalne).

Rzecz wydarzyła się na poczcie:

Babeczka: Chcę to wysłać jak najtaniej
Poczta: Może lepiej bezpiecznie i szybko? <śmiech>
Babeczka: No przecież list nie zginie, prawda?
<niezręczna cisza>

Kurtyna opada. Na pocieszenie zostaje Harlem Shake w wykonaniu Simpsonów.


niedziela, 3 marca 2013

Polaroid znów chce być fajny

Hipster nie ma łatwego życia - w fajne miejsca trzeba zabierać coraz więcej urządzeń, w tym ajfona, ajpoda, ajpada, kubek do Starbucksa, słuchawki od Doktora, macbooka i <dopisz co chcesz, jeśli się znasz>. Mała torebka ze znanym logo (o udźwigu 2kg) już nie wystarcza. A tu Polaroid, w ramach ratowania własnego tyłka przed niebytem (a może lepiej napisać ratowania odbytu przed niebytem) wprowadzi urządzenie zwane Socialmatic. W skrócie to combo oldskulowego aparatu z Instagramem, działającego na systemie Android (co na to rdzenni ajosowcy?). Wyobraź sobie: jesz ciastko, robisz mu zdjęcie, publikujesz na Instragramie, drukujesz i oglądasz na stronie. Masz nagle 4 ciastka! O, jak dobrze.

Robiłam zdjęcie Polaroidem na Instagrama i fotka wpadła mi do talerza, hihihi

Urządzenie ma wyjść w przyszłym roku, tylko nie wiadomo, czy hipsterzy tyle przetrwają. Być może pojawi się nowa grupa, która będzie negować nowinki technologiczne i cały misterny plan Polaroida pójdzie wiadomo gdzie. Może na nowe urządzenie skuszą się klienci tęskniący za starymi czasami, ewentualnie matematycy (kwadrats ewryłer).